Jak reagować gdy dziecko płacze?
19 listopada, 2011
Wyobraź sobie, że kosmiczny statek porwał cię i wywiózł na odległą planetę. Otaczają cię gigantyczne, obce istoty, których języka nie znasz. Dwie z nich mają się tobą zaopiekować. Jesteś od nich całkowicie zależna w kwestii zaspokajania wszystkich twoich potrzeb: głodu, pragnienia, wygody oraz – co najważniejsze – zapewnienia, że jesteś w tym nowym miejscu bezpieczna. A teraz wyobraź sobie, że dzieje się coś złego: coś cię boli, chce ci się pić albo potrzebujesz emocjonalnego wsparcia, ale… twoi opiekunowie ignorują twój płacz, a ty nie jesteś w stanie poprosić ich o pomoc lub sprawić, by zrozumieli twoje potrzeby. Teraz masz kolejny problem, znacznie poważniejszy, niż poprzedni: czujesz się kompletnie bezradna i osamotniona w świecie kosmitów…
W całej swej niewinności dziecko zwierzy, że my, jego rodzice, mamy rację – że cokolwiek robimy, robimy rzecz właściwą. Jeśli nie robimy nic (nie reagujemy na płacz), dziecko wnioskuje, że nie jest kochane, bo po prostu nie nadaje się do kochania. Małe dziecko nie jest w stanie pojąć, że jesteśmy akurat zajęci, rozproszeni, zmartwieni lub wprowadzeni w błąd przez „ekspertów”, albo po prostu brak nam rodzicielskiego doświadczenia. Nie ważne jak bardzo kochamy nasze dziecko – ono rozumie i odbiera przede wszystkim zewnętrzne przejawy naszej miłości. Nikt nie lubi, gdy lekceważy się jego komunikaty. Lekceważenie wywołuje to poczucie bezradności i złość, które niszczą relację. Reaguje w ten sposób większość dorosłych i nie ma przyczyny sądzić, że dzieci reagują inaczej. Mało kto ignorowałby dorosłą osobę powtarzającą: „Czy możesz mi pomóc? Nie czuję się dobrze…”. Zignorowanie takiego komunikatu byłoby odebrane jako przejaw braku uprzejmości. Ale małe dziecko nie potrafi wyrazić tego w ten sposób; może tylko płakać i płakać, aż ktoś zareaguje albo… w przeciwnym razie, podda się w rozpaczy. Natychmiastowa reakcja na płacz dziecka była niekwestionowana przez tysiące lat – zmieniło się to dopiero ostatnio. W naszej kulturze zakłada się, że płacz małych dzieci jest czymś normalnym i nieuniknionym. W społecznościach naturalnych, w których dzieci noszone są przez opiekunów i pozostają blisko przez większą część dnia i nocy przez kilka pierwszych miesięcy życia, taki płacz jest rzadkością. W przeciwieństwie do powszechnego przekonania współczesnych społeczeństw, dzieci takie wykazują samodzielność wcześniej, niż dzieci pozbawione bliskości.
Badania nad doświadczeniami wczesnego dzieciństwa wykazują, że dzieci, które otrzymały dużo miłości i bliskości w okresie niemowlęctwa, wyrastają na bardziej pewnych siebie i zdolnych do miłości dorosłych, podczas gdy dzieci, które zmuszano do posłuszeństwa, skumulowały w sobie uczucia ogromnego żalu i złości, które w późniejszym życiu mogą wyrażać w sposób krzywdzący je same lub innych.
Mimo oczywistych wyników tych badań, większość argumentów za ignorowaniem płaczu oparta jest na obawie przed „zepsuciem” dziecka. Typowe broszurki dotyczące opieki nad niemowlętami radzą rodzicom, by „pozwolili dzieciom chwilę popłakać”. Chociaż opieka nad niemowlakiem może dostarczać rodzicom sporo wyzwań, to przecież maleńkie, niedoświadczone jeszcze dziecko, zwyczajnie nie jest w stanie „radzić sobie” z przyczyną płaczu. Nie może się nakarmić, zmienić pieluszki ani zapewnić sobie komfortu. Oczywistą powinnością rodziców jest spełnienie potrzeb dziecka: potrzeby bliskości, poczucia bezpieczeństwa, opieki i miłości. Nie jest powinnością dziecka spełnianie rodzicielskich potrzeb spokoju i czasu w samotności.
Poradniki sugerują także, że jeśli rodzice dadzą dziecku szanse by stało się samowystarczalne, wspierają jego rozwój. Ale niemowlę zwyczajnie nie jest gotowe do dojrzałości. Prawdziwa dojrzałość to silne fundamenty emocjonalnego bezpieczeństwa, które mogą powstać wyłącznie poprzez doświadczenie miłości i wsparcia od najbliższych w pierwszych latach życia.
Osoba niedojrzała może reagować na stres wyłącznie w niedojrzały sposób. Dziecko, któremu odmawia się naturalnego prawa do otrzymywania wsparcia od rodziców, może zareagować ucieczką w nieskuteczną auto-stymulację (uderzanie lub kiwanie główką, rytmiczne kołysanie, ssanie kciuka, etc.) i emocjonalne wycofanie. Jeśli jego potrzeby są stale ignorowane, może wybrać samotność i rozpacz zamiast ryzykować kolejne zranienia i poczucie odrzucenia. Niestety, kiedy już dziecko raz dokona takiego wyboru, może on stać się jego postawą życiową, przez co będzie wiodło życie ubogie emocjonalnie.
Wielu specjalistów z dziedziny opieki nad dziećmi sądzi, że fakt oferowanie dzieciom przedmiotów mających zastępować rodzicielską bliskość: maskotek mających zastąpić rodziców, wózków zamiast matczynych ramion, łóżeczek zamiast wspólnego spania, smoczków zamiast bliskości i karmienia piersią, zabawek mających zastąpić uwagę rodziców, grających zabawek zamiast ludzkich głosów, sztucznego mleka zamiast mleka mamy, elektrycznych bujaczków zamiast kolan – doprowadziło do tego, że żyjemy w erze materializmu, samotności i braku emocjonalnego spełnienia.
Ignorowanie płaczu dziecka jest jak włożenie do uszu stoperów mających maskować dźwięk alarmu wykrywacza dymu. Zadaniem wykrywacza dymu jest zaalarmowanie nas, że dzieje się coś poważnego, co wymaga reakcji – tak samo jest w przypadku płaczu dziecka. Jak napisała Jean Liedloff, autorka książki „W głębi kontinuum”: „płacz dziecka jest dokładnie tak poważny, jak poważnie brzmi”.
Mimo, że może powodować stres, płacz niemowlęcia nie powinien być postrzegany jako próba sił ani walka o pozycję między rodzicem a dzieckiem, lecz raczej jako dar natury, dzięki któremu wszystkie dzieci mogą wzrastać na umiejących hojnie obdarzać miłością i zaufaniem.
Jan Hunt
Jan Hunt jest autorką książek: “The Natural Child: Parenting from the Heart” oraz “A Gift for Baby” (2006) i współautorką książki “The Unschooling Unmanual”. Jan udziela telefonicznych konsultacji z zakresu rodzicielstwa bliskości i unschoolingu rodzicom z całego świata. By skorzystać z konsultacji, zamówić książkę lub uzyskać więcej informacji, zajrzyj na stronę Autorki: www.naturalchild.org.
Artykuł opublikowany jest dzięki uprzejmości Natural Child Project.